„Straciłam prawo do widzenia wnuczki przez konflikt z córką…”

newsempire24.com 2 tygodni temu

Szedem swoją zwykłą drogą do przedszkola – tą samą, którą od lat biegam za moją ukochaną Weroniką. Zwykle wnuczka zauważała mnie pierwsza i pędziła z okrzykiem: „Babciu!” prosto w moje ramiona. Tym razem było inaczej. Zobaczyłam ją z daleka: postąpiła krok do przodu, oczy jej zabłysły, ale pani przedszkolanka natychmiast ją zatrzymała, coś szepnęła – i Weronika, przygnębiona, odwróciła się i poszła w kąt z zabawkami. A ta sama opiekunka wyjaśniła mi spokojnym, choć współczującym tonem:

– Przepraszam, ale mama złożyła oświadczenie. Dziewczynkę można odbierać tylko jej lub tacie. Nikomu więcej.

Stałam jak wryta. Jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Jak to? Dlaczego? Przecież nie jestem obca! To moja wnuczka… Zawsze byłam blisko – nie dla wdzięczności, ale z miłości.

Moja córka Alicja wyszła za mąż pięć lat temu. Dwa lata później urodziła się Weronika – nasze słoneczko. Nie tylko pomagałam, ale wręcz wrosłam w ich rytm życia: karmiłam, spacerowałam, usypiałam, czytałam bajki, odprowadzałam i odbierałam z przedszkola. Zwłaszcza gdy Alicja z mężem tonęli w pracy. Zięć często zostawał do nocy, Alicja wracała pod sam koniec dnia – w grupie zostawała tylko Weronika i jeden chłopiec, którego dziadkowie mieszkają w innym mieście. A ja – byłam blisko! Zawsze!

Ale ta cała ból i żal wybuchły przez pozornie zwykłą rozmowę przy sobotniej herbatce. Przyniosłam pierogi, Weronice – nową lalkę, i zauważyłam, iż Alicja ma inną postawę, a brzuszek się zaokrąglił. Podejrzenia się potwierdziły – spodziewała się drugiego dziecka. I jako matka, nie mogłam milczeć:

– Alicjo, naprawdę decydujesz się na kolejne dziecko w waszej sytuacji finansowej?

Odpowiedziała spokojnie:

– Tak. Chcemy. Uważamy, iż to odpowiedni czas. Różnica wieku między dziećmi będzie idealna.

I wtedy się zaczęło. Nie wytrzymałam: przypomniałam, iż mieszkanie jest w kredycie, iż w pracy chodzą na palcach, żeby szefostwo ich nie zwolniło, iż ledwo wiążą koniec z końcem. Powiedziałam wprost, iż nie wiem, jak poradzę sobie z dwójką wnuków.

Alicja wybuchnęła. Zięć w milczeniu wyszedł z pokoju, nie chcąc się wtrącać, a ona wylała całą swoją złość:

– Nigdy cię o nic nie prosiliśmy! To ty sama się narzucasz, sama proponujesz pomoc, a teraz jeszcze masz pretensje? Dzięki, mamo, ale od dzisiaj damy radę bez ciebie.

I dają sobie radę. Ale jakim kosztem?

Idź do oryginalnego materiału