Syn nie przyjechał, bo żona zabroniła: Powiedziała, iż zawsze czegoś od niego chcemy i nasz dom jej nie odpowiada

newsempire24.com 2 dni temu

— No cóż, nie przyjedzie… — z goryczą wzdycha Wanda Nowak. — Z mężem już choćby się nie denerwujemy, przywykliśmy. Za każdym razem to samo. Najpierw obiecuje, potem cisza.

— Co się stało tym razem? — pytam. — Znowu synowa nie pozwoliła? Pamiętam, iż jakoś nie najlepiej się z nią dogadywaliście…

— Może i nie pozwoliła. Choć syn nigdy wprost nie powiedział, iż to ona go powstrzymuje. Ale widać przecież… Kiedyś przyjeżdżał częściej. A teraz — koniec. Znalazła sposób, by go zatrzymać. choćby dach pewnie będziemy naprawiać z najemnymi robotnikami — syn, widzisz, nie może wygospodarować jednego dnia — mówi Wanda, ledwie powstrzymując urazę.

Chodzi o jej czterdziestoletniego syna, Kamila. Wyjechał z rodzinnej wsi dwanaście lat temu, zatrudnił się w wojewódzkim, pracuje jako mechanik. Kiedyś sam wszystko robił, teraz tylko kieruje. Ożenił się w mieście, kupił mieszkanie. Wszystko sam. Żonę, Ewę, poznał późno — oboje nie byli już młodzi, gdy się zeszli.

— Ona z nikim przed nim nie była poważnie — ciągnie Wanda. — I rozumiem dlaczego. Za ciężki ma charakter… Od pierwszego wejrzenia nie dogadaliśmy się. Starałam się, naprawdę. Ale ona… jakby od razu uznała, iż jestem wrogiem.

— Słyszałam ją parę razy przez telefon — wtrąca się sąsiadka — jakby się naigrywała, choćby gdy tylko się wita. Nie rozumiem, co syn w niej znalazł.

Ewa prawie nie utrzymuje kontaktu z rodzicami Kamila. Raz do roku, za jej wielkim pozwoleniem, może do nich przyjechać. I to — bez niej. W tym roku Kamil obiecał przyjechać na wiosnę — pomóc z remontem dachu. Kupił bilety. Ale synowa, jak się później okazało, wszystko przewróciła do góry nogi.

— Jest w ciąży — ze złością mówi Wanda. — Teraz, widzisz, nie można jej zostawić samej. Choć dorosła kobieta, pielęgniarka, co jej może grozić? Od dwóch tygodni mu podpuszcza. On z początku się opierał, ale potem…

— I jak to wygląda? — kręci głową mąż Wandy. — Co, prowadzi ją za rękę do pracy? Przecież ma rodziców obok — niech pomogą. Dlaczego on ma rezygnować ze wszystkiego dla niej?

— Właśnie — dodaje Wanda. — Jestem pewna: to jej matka podjudza. Mówi: nie puszczaj, nagle wróci i się rozwiecie. Jej młodsza córka, swoją drogą, już tak została z dzieckiem na ręku. Teraz mieszka u rodziców.

— Ale przecież Kamil to nie taki człowiek — protestuję. — Jest porządny. I dlaczego nie mogliby przyjechać razem?

— Co ty! — macha ręką kobieta. — Ewa nigdy z nim nie przyjedzie. Mój mąż raz do niej zadzwonił — po tym urządziła taką awanturę, iż kazał mi w ogóle nie dzwonić do syna. Bez sensu.

— A co mu powiedziała?

— Że wciąż coś od niego chcemy. Że trzymamy go z dala od rodziny. Że już nie ma siły z nami walczyć. Że urlop powinien spędzać z żoną i dzieckiem, a nie “dogadzać zachciankom starców”. I iż nasz dom jej nie potrzebny, żebyśmy sobie go zatrzymali.

— Bezczelność! A syn?

— Mówi, iż nie jest winny. Że nie chce zaostrzać. Że martwi się o ciążę. Wszystko rozumiem. Ale to niesprawiedliwe. Wychowaliśmy go, daliśmy, co mogliśmy. A teraz nie może przyjechać choćby na jeden dzień?

Mąż Wandy nie wytrzymał. W gniewie powiedział synowi, iż już nie będzie czekać — wynajmie ekipę, sam wszystko załatwi. A niech siedzi z żoną, skoro jest teraz dla niego ważniejsza niż rodzice.

— Tylko on tego nie rozumie — cicho mówi Wanda. — Żon może być wiele… A rodzice są jedni. I nie są wieczni…

Idź do oryginalnego materiału