**Dziennik, 12 października**
Moje życie w małym miasteczku pod Poznaniem zamieniło się w koszmar, odkąd moja synowa, Kinga, zaszła w ciążkę. Nasze relacje nigdy nie były ciepłe, ale przedtem znosiłam jej chamstwo, licząc na spół w rodzinie. Teraz jednak przekroczyła wszelkie granice: obraża mnie i mojego męża, krzyczy, poniża, a nasz syn, Marek, stoi obok i milczy, tłumacząc jej zachowanie “stanem”. Jej arogancja wżera się w moją duszę, a bierność syna rani najbardziej.
Ja i mój mąż, Wojciech, od początku wiedzieliśmy, iż Kinga to nie prezent. Niegrzeczna, bez wychowania, od pierwszego dnia patrzyła na nas z góry. Nie jesteśmy arystokracją, ale wychowanie mamy i staraliśmy się ignorować jej docinki. Wszystko zmieniło się, gdy zaszła w ciążę. Jakby ktoś zerwał z niej maskę—stała się nie do zniesienia, a jej słowa—zatrute. Krzyczy na nas, wyzywa, a Marek tylko rozkłada ręce: “Ona jest w ciąży, trzeba ją oszczędzać”. Duszę się z bezsilności, ale on nie słyszy.
Przykład? Moje urodziny zeszłego roku. Nakryłam stół, gotowałam cały dzień, chciałam dogodzić gościom. Kinga uznała, iż jedna z sałatek jest niejadalna. Kulturalna osoba przemilczałaby, ale ona wstała i rzuciła: “To najgorsza sałata w moim życiu! Takiego paskudztwa choćby psu bym nie dała!” Zaniemówiłam. Goście wymieniali spojrzenia, było mi wstyd i boleśnie. Miałam ochotę wybuchnąć, ale ugryzłam się w język. Marek próbował ją uciszyć, ale Kinga ciągnęła: “Mam prawo mówić, co myślę! To obrzydlistwo!” Reszta gości zjadła wszystko do ostatniego okruszka, ale tylko jej “nie smakowało”. Jej słowa były jak policzek, ale syn choćby nie drgnął.
Ich ślub to osobna historia—do dziś wspominam ją z gęsią skórką. Kinga upiła się, pleciąc głupoty, a potem pokłóciła się z siostrą o jakąś bzdurę. Goście byli w szoku, ledwo je rozdzielili. Jej rodzice siedzieli spokojnie, jakby to była norma. Wtedy pojęłam, iż jej chamstwo to nie przypadek, ale część jej natury. choćby to jednak nie przygotowało mnie na to, co zaczęło się z ciążą. Pod płaszczykiem “hormonów” stała się tyranem. Każde słowo, każda prośba wywołują u niej furię, a my z Wojtkiem jesteśmy celem jej obelg.
Gdy na USG powiedzieli, iż będzie chłopiec, kupiliśmy zestaw niebieskich śpioszków. Przyszliśmy z prezentem, uśmiechnięci, ale w odpowiedzi usłyszeliśmy: “Oszaleliście? To zła wróżba, nie kupuje się wcześniej!” Kinga wrzeszczała, nazywając nas zabobonnymi idiotami, a Marek stał ze spuszczoną głową, nieśmiały, by ją powstrzymać. Wyszliśmy upokorzeni. Nie wierzyłam, iż mój syn pozwala tak traktować rodziców.
Ostatnio nasza córka, Agnieszka, zaprosiła nas na obiad z okazji urodzin. Ucieszyliśmy się, licząc na miły wieczór. Kinga przyszła w szpilkach, choć była już w zaawangWtedy znów wybuchła awantura, gdy zwróciłam uwagę, iż tak wysoka obcasa może być niebezpieczna dla dziecka — a jej reakcja była jak zawsze przesadzona i pełna jadu.