Tajemnica drugiej rodziny

newsempire24.com 5 dni temu

Nazywam się Weronika, a mój mąż to Marek. Mieliśmy szczęśliwą rodzinę: dwie córki, które Marek uwielbiał, rozpieszczając je jak prawdziwe księżniczki. Kochały go bardziej niż mnie. Ja kochałam męża bezgranicznie, a on zdawał się odwzajemniać to uczucie. Ostatnio jednak zauważyłam, iż stał się nerwowy, czasem choćby wyładowywał się na dziewczynkach. Jego napięcie rosło, a moje serce ściskało się z niepokoju.

Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy zapytałam Marka, machnął tylko ręką:
– Problemy w pracy, Wera. Nie przejmuj się.

Jego słowa trochę mnie uspokoiły, ale napięcie w domu nie znikało. Postanowiłam porozmawiać z nim poważnie, ale wtedy zadzwonił telefon. Nieznany kobiecy głos powiedział zimno:
– Wie pani, iż pani mąż ma drugą rodzinę? Ma syna o imieniu Kacper.

Połączenie się urwało. Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Mój Marek – zdrajca? Świat wokół mnie runął. Czekałam na niego z pracy, a każda minuta wydawała się wiecznością. Gdy wszedł, powstrzymując łzy, zapytałam:
– Marek, kim jest Kacper?

Marek zbladł. Najwyraźniej nie spodziewał się tego pytania. Zaczął coś bełkotać, ale pod moim spojrzeniem zamilkł. Wyrzuciłam z siebie:
– jeżeli nie powiesz prawdy teraz, sama wszystko sprawdzę!

Wtedy opuścił głowę i zaczął mówić. Trzy lata temu miał romans z młodą koleżanką z pracy. Zaszła w ciążę, a Marek błagał ją o aborcję, przysięgając, iż nie zostawi nas z córkami. Ona jednak postanowiła urodzić, wykorzystując dziecko do szantażu. Urodził się chłopiec, Kacper. Marek przyznał, iż nie mógł zostawić syna, bo matka okazała się nieodpowiedzialna. Bał się, iż chłopiec zostanie sierotą.

Byłam wstrząśnięta. Moja rodzina, mój świat rozpadały się. Ale kochałam Marka i wiedziałam, iż on też mnie kocha. Nasze córki nie zasypiały, dopóki tata nie przeczytał im bajki. Dla nich, dla naszej miłości, znalazłam w sobie siłę, by mu wybaczyć. ale ta tajemnica zostawiła w mojej duszy głęboką ranę.

Pewnego dnia spotkałam dawną przyjaciółkę z dzieciństwa, Kingę, której nie widziałam od czasów studiów. Pracowała w domu dziecka. Weszłyśmy do kawiarni i nagle zobaczyłam Marka. Siedział przy stoliku z pięcioletnim chłopcem. Serce mi się ścisnęło – to był Kacper, syn mojego męża. Kinga, zauważywszy mój wzrok, cicho powiedziała:
– Ma rodziców, a jednak jest sierotą. – Skinęła głową w stronę Marka i chłopca.

Opowiedziała, iż matka Kacpra porzuciła go, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec, czyli Marek, ma swoją rodzinę, więc chłopiec, choć formalnie ma rodziców, jest samotny. Słuchałam, a łzy napływały mi do oczu. Kinga odeszła, a ja, zebrawszy się w sobie, podeszłam do stolika i powiedziałam:
– Panowie, czy nie czas do domu?

Kacper spojrzał na mnie, a w jego oczach był strach. Gdy jednak się uśmiechnęłam, nagle wybuchnął płaczem, rzucił mi się na szyję i szepnął:
– Mamusiu, wiedziałem, iż zabierzesz mnie do domu!

Przytuliłam chłopca i w tej chwili zrozumiałam: teraz jest mój. Razem z Markiem adoptowaliśmy Kacpra. Teraz mamy troje dzieci. Nasze córki, Zosia i Hania, uwielbiają młodszego brata. Kacper, który tyle lat był pozbawiony miłości, stał się najszczęśliwszym dzieckiem.

Poznałam babcię Kacpra. Opowiedziała, iż jej córka nigdy nie kochała Marka, a swojego syna nienawidziła. To łamało serce, ale wiedziałam: teraz Kacper ma nas – rodzinę, która go kocha. Minęły lata. Córki dorosły, wyszły za mąż, wszystko u nich dobrze. Kacper kończy studia medyczne, a my jesteśmy z niego niewiarygodnie dumni.

Jestem pewna, iż postąpiłam słusznie, dając synowi Marka od innej kobiety prawdziwą rodzinę. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – to ciężki grzech. Nasza historia w Wiśle stała się legendą. Ludzie opowiadają o niej z ciepłem, a ja, patrząc na śmiejące się dzieci, wiem: miłość i przebaczenie potrafią uleczyć choćby najgłębsze rany.

Idź do oryginalnego materiału