Tajemnica drugiej rodziny
Nazywam się Katarzyna, a mojego męża – Tomasz. Mieliśmy szczęśliwą rodzinę: dwie córki, które Tomasz uwielbiał, rozpieszczając je jak prawdziwe księżniczki. Kochały go bardziej niż mnie. Ja kochałam go całym sercem, a on wydawał się odwzajemniać to uczucie. ale w ostatnich tygodniach zauważyłam, iż stał się rozdrażniony, czasem choćby wyładowywał się na dziewczynkach. Jego napięcie rosło, a moje serce ściskał niepokój.
Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy zapytałam Tomasza, machnął tylko ręką:
– Problemy w pracy, Kasia. Nie przejmuj się.
Jego słowa przyniosły chwilową ulgę, ale atmosfera w domu nie poprawiała się. Postanowiłam porozmawiać poważnie, ale wtedy zadzwonił telefon. Kobiecy głos, którego nie znałam, powiedział zimno:
– Wie pani, iż mąż ma drugą rodzinę? Ma syna o imieniu Jakub.
Połączenie się urwało. Zamarłam, niezdolna uwierzyć. Mój Tomasz – zdrajca? Świat wokół runął. Czekałam na niego z pracy, a każda minuta wydawała się wiecznością. Gdy wszedł, powstrzymując łzy, spytałam:
– Tomek, kim jest Jakub?
Tomasz zbladł. Nie spodziewał się tego pytania. Zaczął coś bełkotać, ale pod moim wzrokiem zamilkł. Wypaliłam:
– jeżeli nie powiesz prawdy teraz, sama się dowiem!
Wtedy opuścił wzrok i wyznał. Trzy lata temu miał romans z młodszą koleżanką z pracy. Zaszła w ciążę, a Tomasz błagał ją o aborcję, przysięgając, iż nie porzuci nas i córek. ale ona postanowiła urodzić, wykorzystując dziecko do szantażu. Urodził się chłopiec – Jakub. Tomasz przyznał, iż nie mógł zostawić syna, bo matka okazała się niewydolna. Bał się, iż chłopiec będzie jak sierota.
Byłam wstrząśnięta. Moja rodzina, mój świat – wszystko się waliło. ale kochałam Tomasza i wiedziałam, iż on też mnie kocha. Nasze córki nie zasypiały, zanim tata nie przeczytał im bajki. Dla nich, dla naszej miłości, znalazłam w sobie siłę, by mu wybaczyć. ale ta tajemnica zostawiła w mojej duszy bliznę.
Pewnego dnia spotkałam dawną przyjaciółkę, Martę, której nie widziałam od studiów. Pracowała w domu dziecka. Weszłyśmy do kawiarni, gdy nagle zobaczyłam Tomasza. Siedział przy stoliku z chłopcem około pięciu lat. Serce mi się ścisnęło – to był Jakub, syn mojego męża. Marta, widząc mój wzrok, powiedziała cicho:
– Ma rodziców, a jednak jest sierotą. – Skinęła głową w ich stronę.
Opowiedziała, iż matka Jakuba porzuciła go, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec, czyli Tomasz, ma własną rodzinę, więc chłopiec, choć formalnie nie jest sierotą, jest samotny. Słuchałam, a łzy napływały mi do oczu. Marta wyszła, a ja, zebrawszy się na odwagę, podeszłam do stolika i powiedziałam:
– Może czas już do domu?
Jakub spojrzał na mnie ze strachem. ale gdy się uśmiechnęłam, wybuchnął płaczem, rzucił mi się w ramiona i szepnął:
– Mamo, wiedziałem, iż mnie zabierzesz!
Przytuliłam chłopca i wtedy zrozumiałam – od dzisiaj był także moim dzieckiem. Razem z Tomaszem adoptowaliśmy Jakuba. Teraz mamy troje dzieci. Nasze córki, Zosia i Hania, uwielbiają młodszego brata. Jakub, który tyle lat był pozbawiony miłości, stał się najszczęśliwszym dzieckiem.
Poznałam babcię Jakuba. Wyznała, iż jej córka nigdy nie kochała Tomasza, a własnego syna nienawidziła. To bolało, ale wiedziałam jedno – teraz Jakub ma nas, rodzinę, która go kocha. Minęły lata. Córki dorosły, wyszły za mąż, dobrze sobie radzą. Jakub kończy studia medyczne, a my jesteśmy z niego dumni.
Jestem pewna, iż postąpiłam słusznie, dając synowi Tomasza z innego związku prawdziwy dom. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – to okrutny grzech. Nasza historia w Zakopanem stała się lokalną legendą. Ludzie opowiadają ją z ciepłem, a ja, patrząc na uśmiechnięte dzieci, wiem jedno – miłość i przebaczenie potrafią uleczyć choćby najgłębsze rany.