On jest ojcem tylko dla jednej z dwóch córek. Ale czy nasza mała nie ma serca?..
Gdy wychodziłam za mąż za Andrzeja, wiedziałam, iż ma już córkę z pierwszego małżeństwa. Nie ukrywał tego, wręcz przeciwnie — od razu mnie uprzedził, iż nigdy nie porzuci swojego dziecka i będzie jej pomagał, jak tylko może. Przyjęłam to z szacunkiem. W końcu dziecko nie jest winne, iż rodzicom nie wyszło. Nie protestowałam, nie byłam zazdrosna, nie mieszałam się — myślałam, iż mężczyzna odpowiedzialny za swoją córkę stanie się takim samym ojcem i dla naszej przyszłej.
Ale okazało się inaczej.
Gdy urodziła się nasza Ola, z euforią myślałam, iż teraz podzieli swoją miłość równo. Naprawdę ciężko pracował, brał dodatkowe zlecenia, aby nas utrzymać. Ale uwaga… cała uwaga szła tam, do tamtej rodziny. Każdą niedzielę — wyjeżdżał do starszej córki. Prezenty, spacery, kino, kawiarnie, zdjęcia w mediach z hashtagami „najwspanialsza dziewczynka na świecie”. A nasza Ola? Praktycznie nie miała kontaktu z ojcem. Najwyraźniej nudził się z niemowlakiem. Tłumaczył się zmęczeniem, mówił, iż jeszcze za wcześnie, iż potem, gdy podrośnie — będzie się z nią bawić, czytać, spędzać czas. Wierzyłam. Czekałam. Cierpliwie.
Ale czas mijał, a nic się nie zmieniało.
Gdy starsza poszła do szkoły, Andrzej zaczął dawać więcej pieniędzy na jej utrzymanie. Ja wtedy już też wróciłam do pracy, więc nie nadwyrężało to budżetu. Potem jednak zaczęły się telefony. Ola — starsza — sama zaczęła prosić. Raz — iPhone, potem — markowe buty, potem — kosmetyki, tablet, wyjazd nad morze. Była żona, co prawda, nigdy niczego od niego nie żądała. Nie mogę jej nic zarzucić. Ale dziewczyna gwałtownie zrozumiała, jak sterować ojcem. A on na to pozwalał. Czuł winę. Pewnie za to, iż odszedł z jej życia. I próbował ją „kupić”.
Była żona choćby kilka razy się z nim pokłóciła. Mówiła, iż rozpuści dziecko, iż nie można zastępować miłości prezentami. Ale Andrzej tylko machał ręką: „Muszę choć w ten sposób wynagrodzić”. Tylko przed naszą córką jakoś nie czuł się winny. Chociaż czasu z Olą nie spędzał w ogóle.
Każde urodziny starszej — święto. Balony, torty, sesje zdjęciowe. Każda niedziela — obowiązkowe spotkanie. Ani razu nie zabrał tam naszej córki. Mówił, iż starsza będzie zazdrosna. Że nie warto psuć relacji. A co z uczuciami naszej Oli? Dlaczego można ją ignorować dla cudzych emocji?
Milczałam. Ale serce mnie bolało. Nie pokazywałam Oli, jak mnie to rani, ale ona też widziała. Rosła w domu, gdzie ojciec jest… ale tylko formalnie. Jest obok — fizycznie. Ale nie duszą. Śpi na kanapie, gra w telefon, rzuca kilka słów w ciągu dnia. A ona marzy, żeby i ją wziął za rękę, zapytał, jak minął dzień, przeczytał bajkę na dobranoc.
Teraz starsza córka męża ma prawie szesnaście lat. Jej zachcianki sięgają zenitu. Czasem mnie to szokuje. Andrzej nigdy nie odmawia — kupuje wszystko, o co tylko napomknie. Telefony, kosmetyki, markowe ciuchy, wyjazdy za granicę. W tym roku — już dwa. A nas nie może wywieźć na wakacje choćby raz do roku. Zawsze brak pieniędzy. Zmęczenie. Praca.
Tego lata Ola znowu została ze mną w mieście, gdy jej siostra poleciała za granicę. Wtedy nerwy mi puściły. Po raz pierwszy powiedziałam wszystko. Nie z krzykiem. Ale z bólem. Powiedziałam, iż jest mi przykro. Że boli mnie, jak zapomina o naszej córce. Że dziecko, które dwa razy do roku lata na wakacje i dostaje najnowsze telefony, nie może być „pokrzywdzone”. A Ola… już trzy lata nie widziała morza. Nigdy nie dostała prezentu bez okazji. Ale kocha tatę. Czeka na tatę. Wierzy, iż on ją też zauważy.
A on jest pewny, iż traktuje obie córki tak samo.
Coraz częściej myślę, iż może tylko rozwód otworzy mu oczy. Może wtedy zrozumie, iż Ola też ma uczucia. Że i ona zasługuje na ojca, a nie na cień leżący na kanapie. Tylko boję się. Bo wciąż kocham tego człowieka. Ale nie mogę już patrzeć, jak nasza córka rośnie z pustką w sercu.