– Pierwszego wnuka oczywiście wszyscy wyczekiwaliśmy – wspomina emerytka Anna. – Cieszyliśmy się, przygotowywaliśmy. Ale z tym drugim… To była zupełnie nieodpowiednia chwila! – kręci głową Anna. – Sama próbowałam rozmawiać z Magdą, synową: „Magdo, po co wam teraz drugie dziecko? Dopiero co wzięliście kredyt na mieszkanie, pieniędzy nie za dużo, starszy ledwo trzy lata skończy…” Ale ona mnie gwałtownie uciszyła: „To nie wasza sprawa! Żyjcie swoim życiem i nie wtrącajcie się do naszej rodziny!”
– No cóż, tak naprawdę ma rację. To ich decyzja, kiedy i ile dzieci chcą mieć. W to naprawdę nie powinno się ingerować.
– Ja bym się nie wtrącała! – macha ręką Anna. – Ale to mój syn poprosił mnie, żebym z nią porozmawiała. Sam nie czuł się gotowy na drugie dziecko i bał się, iż sobie nie poradzi. Ale Magda uparła się, iż chce drugie dziecko!
Drugi synek Magdy urodził się rok temu. Teraz ma w domu dwójkę: starszy właśnie skończył cztery lata. Starszy był dzieckiem jak z podręcznika: jadł i spał według planu, bawił się zabawkami, nie marudził bez powodu. Magda szczerze nie rozumiała, o co chodzi innym mamom, kiedy narzekały na brak snu czy trudne ząbkowanie – jej starszy syn nie sprawiał żadnych problemów.
Trochę się nudziła w domu, ale przecież można było włożyć dziecko do wózka i wybrać się na spacer, spotkać z koleżanką na kawie, przejść się po mieście. Maluch spał albo siedział w wózku, ciekawie obserwując świat. W domu też był grzeczny: Magda miała czas na internet, eksperymenty w kuchni, naukę fotografii, czytanie książek i marzenia. Bardzo się ucieszyła, gdy dowiedziała się, iż znów jest w ciąży.
Ale nikt w rodzinie jej wtedy nie wsparł.
– Moja powinowata, mama Magdy, to kobieta żyjąca tylko własnym życiem – opowiada Anna. – choćby przy pierwszym wnuku specjalnie się nie angażowała. jeżeli była jakaś potrzeba, Magda z moim synem zwracali się do mnie. I ja kilka razy zajmowałam się wnukiem. Ale kiedy Magda była w drugiej ciąży, jasno powiedziałam: z dwójką sobie nie poradzę! I w ogóle – mówię – to była twoja decyzja, żeby mieć drugie dziecko. Przepraszam, ale ręce umywam. Pampersami sama się zajmuj.
Ale babcia to jeszcze pół biedy. Najgorsze, iż jej własny mąż powiedział prawie to samo. Szczerze mówiąc, byli już o krok od rozwodu. Potem jakoś wszystko ucichło: on pracował, ona została w domu z dziećmi. Tyle iż drugiego syna jej mąż jakby w ogóle nie zauważał. Jakby go nie było.
A młodszy syn dał im nieźle popalić. Zupełne przeciwieństwo starszego: nie chciał leżeć w wózku, zabawki interesowały go na dwie minuty, ciągle płakał.
Do tego starsze dziecko też potrzebowało uwagi: trzeba było gotować, wychodzić na spacery, organizować czas.
Młoda matka jest wykończona, ale nikt nie zamierza jej pomóc. Przecież „wszyscy uprzedzali, iż tak będzie”. Mąż mówi: – Sama tego chciałaś. Więc teraz nie miej do mnie pretensji.
Anna całkowicie popiera syna: uważa, iż w dzisiejszych czasach dwójka dzieci to naprawdę luksus.