Każdy z nas w życiu popełnia błędy. Niektóre da się naprawić. Inne zostają z nami na zawsze – jako gorzka lekcja. Tak właśnie było w przypadku Kacpra.
Kacper od dziecka wstydził się swojej mamy. Danuta, jego mama, od urodzenia miała jedną rękę krótszą. Jej życie nigdy nie było łatwe – ojciec Kacpra porzucił ją, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Od tej pory Danuta musiała sama utrzymywać siebie i syna. Pracowała na dwa etaty – głównie fizycznie, w zakładzie mięsnym. Krótsza, boląca ręka nie ułatwiała jej codzienności.
Ale Kacper tego nie widział. Dla niego liczył się tylko jej „defekt”. Już w przedszkolu był wyśmiewany przez inne dzieci, które szydziły z wyglądu jego mamy. Z czasem sam zaczął ją odrzucać. Nie chciał, by odbierała go z przedszkola, nie chciał jej pokazywać znajomym. Coraz bardziej się jej wstydził.
Tymczasem Danuta robiła wszystko, by Kacper miał szczęśliwe dzieciństwo. Chodził do najlepszej szkoły w Rzeszowie, zawsze miał nowe ubrania, regularnie wyjeżdżał na kolonie. Danuta oszczędzała na sobie, by jemu niczego nie brakowało. Ale podziękowania nigdy nie usłyszała.
W domu Kacper traktował ją z pogardą. Był opryskliwy, krzyczał, nie mówił jej nigdy nic miłego. A Danuta… zawsze tylko się uśmiechała i spokojnie odpowiadała na jego chłód. Czas mijał – nim się obejrzała, Kacper kończył szkołę i składał papiery na studia w Wrocławiu.
I wyjechał. Tak jak planował od lat – z dala od matki, wstydu, przeszłości. Nigdy nie wrócił do rodzinnego domu. Na telefon odpowiadał rzadko, czasem z niechęcią. Aż pewnego dnia, bez zapowiedzi, pojawiła się pod jego drzwiami. Starsza, schorowana kobieta, która chciała zobaczyć syna i poznać wnuki, których widziała tylko na zdjęciach.
Kacper nie był zadowolony. Zamiast przywitania, powiedział tylko chłodno:
– Po co przyjechałaś?
Danuta odpowiedziała łagodnie:
– Czuję, iż niedługo umrę. Chciałam się pożegnać…
Ale Kacper zlekceważył jej słowa. Kupił jej bilet powrotny, odprowadził na dworzec i choćby się nie obejrzał.
Kilka tygodni później przyszła wiadomość – Danuta zmarła. Kacper nie pojechał na pogrzeb. Odwiedził jej grób dopiero po czterdziestu dniach. Drogę na cmentarz wskazywała mu sąsiadka mamy. W drodze opowiedziała mu coś, czego nigdy wcześniej nie słyszał.
Gdy Kacper miał półtora roku, z mamą zostali potrąceni przez pijanego kierowcę. Danuta, by uratować syna, osłoniła go własnym ciałem. Cały impet uderzenia przyjęła na siebie. To wtedy, po wielu operacjach, straciła część ręki.
Kacper zbladł. W jednej chwili zrozumiał, jak bardzo się mylił. Wszystko, czego się wstydził – było dowodem jej ogromnej miłości. Stał przy grobie do późna w nocy, szeptał „przepraszam”, choć wiedział, iż już za późno.
Może ona mu wybaczyła. Ale on sam sobie – nigdy.