– Za każdym razem delikatnie daję synowej do zrozumienia, iż bardzo tęsknię za wnuczką, iż chętnie bym przyszła. A ona na to zaczyna mi opowiadać, iż jutro przyjeżdża koleżanka, pojutrze idą do parku, a później jeszcze coś innego mają w planach. A potem rozpowiada wszystkim, iż się wtrącam do ich życia, iż nie daję im spokoju. W końcu postanowiłam, iż więcej już nie będę dzwonić, nie będę się narzucać – niech sobie żyją sami, beze mnie

przytulnosc.pl 5 dni temu

Kilka dni temu spacerowałam po parku z moim psem i spotkałam znajomą – Marysię. Z jednej strony, trzeba przyznać, iż Marysia świetnie się trzyma – jak na sześćdziesiątkę jest zgrabna, zadbana, aktywna. Chodzi na jakieś kursy, pływa na basenie, spotyka się z koleżankami – cały czas coś robi. Przyjemnie popatrzeć! Ale z drugiej strony… nie mogłam zrozumieć jej relacji z wnuczką. Byłam w szoku – babcia ani razu nie została z wnuczką sama! Dziewczynka mieszka na sąsiedniej ulicy, a widuje babcię dwa-trzy razy w roku…

Ja mam dwie wnuczki i nie wyobrażam sobie bez nich życia! Jestem na bieżąco ze wszystkim – oceny, zajęcia dodatkowe, szkoła, ferie. Dla mnie to niepojęte, żeby tak mało interesować się wnuczęciem. Jak można nie wiedzieć, co się u dziecka dzieje?

W rozmowie wyszło, iż to jednak nie takie proste. Marysia opowiedziała mi, iż po prostu ma dość wiecznego zabiegania o kontakt. Synowa nigdy jej nie zaprasza do siebie!

– Za każdym razem delikatnie mówię, iż bardzo tęsknię za wnuczką, iż chętnie bym przyszła – żaliła się Marysia. – A ona na to, iż jutro koleżanka, pojutrze przychodnia, a później coś innego. I jeszcze wszystkim mówi, iż się wtrącam, iż nie daję im odetchnąć, iż ich męczę. Czym niby? Tym, iż raz na kilka dni zadzwoniłam zapytać, co słychać, jak się ma dziecko?

– A skąd wiesz, iż tak o tobie mówi?

– A to już nieważne, wieści się rozchodzą. No cóż, nie lubi gości… Postanowiłam więc, iż przestanę dzwonić, nie będę się narzucać. Teraz już nikt mnie z czystym sumieniem nie zaprasza. Wnuczka ma dwa i pół roku, nie widziałyśmy się od prawie czterech miesięcy, pewnie już mnie nie poznaje. Jestem dla niej obcą ciocią… nie weźmie mnie choćby na ręce.

– To może sama ich zaproś do siebie! – zaproponowałam.

– Zapraszam, oczywiście, ale co z tego? Nikt nie przychodzi – tylko na Wielkanoc albo Boże Narodzenie…

Starałam się jeszcze jakoś pocieszyć Marysię, powiedziałam, iż może wszystko się jeszcze ułoży. Ale kiedy się rozeszłyśmy, pomyślałam: „A może to prawda – może babcie w naszych czasach przestają być babciami właśnie przez synowe, które nie chcą ich wpuszczać do swojego życia?”

Idź do oryginalnego materiału