Tajemnica drugiej rodziny
Nazywam się Weronika, a mój mąż to Tomasz. Mieliśmy szczęśliwą rodzinę: dwie córki, które Tomasz uwielbiał, rozpieszczając je jak księżniczki. Kochały go bardziej niż mnie. Ja też go kochałam całym sercem, i wydawało się, iż on czuje to samo. ale ostatnio zauważyłam, iż stał się nerwowy, czasem choćby krzyczał na dziewczynki. Jego napięcie rosło, a moje serce ściskało się z niepokoju.
Nie rozumiałam, co się dzieje. Gdy zapytałam Tomasza, machnął ręką:
— Problemy w pracy, Werka. Nie martw się.
Jego słowa trochę mnie uspokoiły, ale w domu przez cały czas czuło się napięcie. Postanowiłam porozmawiać z nim poważnie, ale wtedy zadzwonił telefon. Nieznany kobiecy głos powiedział zimno:
— Wiesz, iż twój mąż ma drugą rodzinę? Ma syna, który nazywa się Kacper.
Połączenie się urwało. Zamarłam, nie wierząc własnym uszom. Mój Tomasz – zdrajca? Świat wokół mnie runął. Czekałam na niego z pracy, a każda minuta wydawała się wiecznością. Gdy wszedł, ze łzami w głosie spytałam:
— Tomek, kim jest Kacper?
Tomasz zbladł. Oczywiście nie spodziewał się tego pytania. Zaczynał coś bełkotać, ale umilkł pod moim wzrokiem. Wyrzuciłam z siebie:
— jeżeli nie powiesz mi teraz prawdy, sama ją znajdę!
Wtedy opuścił głowę i zaczął mówić. Trzy lata temu miał romans z młodszą koleżanką z pracy. Zaszła w ciążę, a Tomasz błagał ją o aborcję, przysięgając, iż nie zostawi nas z córkami. ale ona postanowiła urodzić, używając dziecka do szantażu. Urodził się chłopiec, którego nazwała Kacper. Tomasz przyznał, iż nie mógł porzucić syna, bo jego matka była lekkomyślna. Bał się, iż chłopiec zostanie sierotą.
Byłam wstrząśnięta. Moja rodzina, cały mój świat rozpadał się na kawałki. Ale kochałam Tomasza i wiedziałam, iż on też mnie kocha. Nasze córki nie zasypiały, dopóki tata nie przeczytał im bajki. Dla nich, dla naszej miłości, znalazłam w sobie siłę, by mu wybaczyć. ale ta tajemnica zostawiła w moim sercu głęboką bliznę.
Pewnego dnia spotkałam koleżankę z dzieciństwa, Kasię, której nie widziałam od studiów. Pracowała w domu dziecka. Poszłyśmy do kawiarni, gdy nagle zobaczyłam Tomasza. Siedział przy stoliku z chłopcem około pięciu lat. Serce mi się ścisnęło – to był Kacper, syn mojego męża. Kasia, zauważywszy mój wzrok, powiedziała cicho:
— Ma rodziców, a jednak jest sierotą. — Skinęła głową w stronę Tomasza i chłopca.
Opowiedziała, iż matka Kacpra go porzuciła, wyszła za mąż i wyjechała za granicę. Ojciec, czyli Tomasz, ma własną rodzinę, więc chłopiec, choć formalnie ma rodziców, jest samotny. Słuchałam, a łzy napływały mi do oczu. Kasia odeszła, a ja, zebrawszy się w sobie, podeszłam do stolika i powiedziałam:
— Panowie, czy nie czas do domu?
Kacper spojrzał na mnie, a w jego oczach był strach. ale gdy się uśmiechnęłam, wybuchnął płaczem, rzucił mi się w ramiona i szepnął:
— Mamusiu, wiedziałem, iż zabierzesz mnie do domu!
Przytuliłam chłopca i w tej chwili zrozumiałam: teraz jest mój. Wraz z Tomaszem adoptowaliśmy Kacpra. Teraz mamy troje dzieci. Nasze córki, Zosia i Hania, uwielbiają młodszego brata. Kacper, który tyle lat był pozbawiony miłości, stał się najszczęśliwszym dzieckiem.
Poznałam babcię Kacpra. Opowiedziała mi, iż jej córka nigdy nie kochała Tomasza, a swojego syna nienawidziła. To łamało serce, ale wiedziałam jedno – teraz Kacper ma nas, rodzinę, która go kocha. Minęły lata. Córki dorosły, wyszły za mąż, mają swoje życie. Kacper kończy studia medyczne, a my jesteśmy z niego niesamowicie dumni.
Jestem pewna, iż postąpiłam słusznie, dając synowi Tomasza z innego związku prawdziwy dom. Dzieci, które mają rodziców, nie powinny być sierotami – to ciężki grzech. Nasza historia w Gdańsku stała się lokalną legendą. Ludzie opowiadają o niej z ciepłem, a ja, patrząc na roześmiane twarze dzieci, wiem: miłość i przebaczenie potrafią uleczyć choćby najgłębsze rany.