**Dziennik osobisty**
Poznałam Jacka na mojej pierwszej pracy, w jednym z biurowców w Poznaniu. Byłam świeżo po studiach, młoda, naiwna, zupełnie zielona. Jacek od razu wziął mnie pod swoje skrzydło: pomagał mi ogarnąć obowiązki, tłumaczył niuanse, wspierał. Byłam mu ogromnie wdzięczna, a moje serce topniało pod wpływem jego troski.
Wkrótce zaczął zapraszać mnie na obiady, podwozić do domu. Starsze koleżanki szeptały: „Uważaj, Kasia, Jacek to prawdziwy uwodziciel”. Ale ja machałam ręką. Wydawało mi się, iż po prostu zazdroszczą. Dla mnie był ideałem – dobry, opiekuńczy, najlepszy mężczyzna pod słońcem. Zakochałam się, a po jego spojrzeniach sądziłam, iż on też czuje to samo. Po roku Jacek oświadczył się. Nie zastanawiałam się, powiedziałam „tak”. Wzięliśmy ślub i wprowadziliśmy się do mojego mieszkania – prezentu od rodziców jeszcze przed ślubem.
Początki były jak z bajki. Ale potem zaszłam w ciążę, poszłam na macierzyński. A zaraz za tym – druga ciąża. Dwoje dzieci, nieprzespane noce, niekończące się obowiązki. Zmieniłam się: przytyłam, zamieniłam szpilki na kapcie, a kolorowe sukienki na wygodne pidżamy. W domu i tak nikt mnie nie widzi. Jacek praktycznie nie pomagał z dziećmi. Nie chciałam go obciążać – przecież pracuje, jest zmęczony. Radziłam sobie sama, jak umiałam.
Zaczął zostawać po godzinach, wyjeżdżać w weekendy: raz służbowa podróż, raz „pilne sprawy”. Mówił, iż wszystko dla nas, a ja wierzyłam. Wierzyłam, dopóki przyjaciółka nie powiedziała mi, iż widziała Jacka w restauracji z młodą brunetką – jego nową koleżanką z pracy. Córka jakiegoś bogacza, z apartamentem w centrum i drogim samochodem. Jacek choćby się nie tłumaczył. Przyznał, iż romansują od pół roku, i iż odchodzi do niej. „Sama jesteś winna – rzucił. – Przestałaś być kobietą. Twoje życie to pieluchy, kaszki i plotki sąsiadek. Ona jest prawdziwa”.
Byłam złamana. „A to, iż jestem matką twoich dzieci? Że dźwigam cały dom na swoich barkach, nie śpię noTeraz, gdy próbuje wrócić, nie widzę w nim już niczego, oprzed wspomnieniem człowieka, który zniszczył moje zaufanie.