Cień przeszłości: dramat w sercu Jagody
Jagoda siedziała w domu, otoczona znajomą ciszą małego miasteczka Sosnowica. Rytuał urlopu macierzyńskiego wciągał ją coraz głębiej, a dni wirowały w jednolitym kalejdoskopie kołysanek i domowych obowiązków. Każdego wieczoru z utęsknieniem wyczekiwała jednak powrotu męża, Andrzeja, by choć na chwilę oderwać się od ich przytulnego mieszkanka. Tego dnia wrócił później niż zwykle, z twarzą zmęczoną, ale i dziwnie zamyśloną.
— Jak w pracy? — zapytała Jagoda, jak zawsze z lekkim uśmiechem, mając nadzieję na jakąkolwiek odmianę w codziennej rutynie.
Andrzej zastygł, jakby szukał słów. Jego milczenie zawisło w powietrzu, ciężkie niczym burzowa chmura.
— Wiesz, jakie bywają zbiegi okoliczności — w końcu wykrztusił, nerwowo się uśmiechając. — Nie bez powodu mówią, iż nasze miasteczko to wielka wieś!
— O czym mówisz? — Jagoda się spięła, poczuwając zimny dreszcz na plecach.
— Mamy nową w pracy. Kiedy ją zobaczyłem, oniemiałem. To Krysia, wyobrażasz sobie? Krysia Nowak!
Jagoda poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. To imię, niczym echo z przeszłości, uderzyło ją prosto w serce, budząc wspomnienia, które tak starannie pogrzebała. Siedem lat temu, kiedy pierwszy raz spotkała Andrzeja, był inny — radosny, otwarty, ale niedostępny. Jego serce należało wtedy do innej — do Krystyny, tej samej, której imię teraz wywołało w jej duszy burzę.
Wtedy Jagoda nie śmiała się wtrącać. Szanowała cudze uczucia, bojąc się zniszczyć czyjeś szczęście. Ich drogi przecięły się dzięki wspólnemu przyjacielowi, i czasem łapała się na tym, iż ukradkiem podziwia Andrzeja. Wydawał się ideałem: dobry, charyzmatyczny, z ciepłym uśmiechem. Myślała wtedy, jaka to szczęściara ta jego dziewczyna, i marzyła o kimś podobnym. Ale pewnego dnia Andrzej pojawił się sam, bez Krysi, z gasnącym spojrzeniem. Okazało się, iż się rozstali — z jej inicjatywy.
Jagoda szczerze współczuła, ale głęboko w sercu nie mogła powstrzymać radości. To była jej szansa. Nie śpieszyła się, dała sobie czas, by upewnić się, iż ich rozstanie jest ostateczne. Po kilku miesiącach zaprosiła Andrzeja na kolację. Tak zaczęła się ich historia. gwałtownie znaleźli wspólny język, a niedługo między nimi wybuchło uczucie. Dwa lata później wzięli ślub, a po kolejnych trzech urodziła się ich córka, z którą Jagoda teraz spędzała dni na macierzyńskim.
Ale Krysia… Krysia była tą, przez którą Andrzej kiedyś cierpiał. Tą, której miejsce zajęła Jagoda. Przez te wszystkie lata bała się, iż ich miłość to tylko sposób na zapomnienie przeszłości. Miała nadzieję, iż z czasem uczucia Andrzeja stały się prawdziwe, ale teraz, gdy imię Krysi znów zabrzmiało w ich domu, dawne lęki ożyły ze zdwojoną siłą.
— No proszę — ledwie wydusiła z siebie Jagoda, próbując ukryć drżenie głosu. — I co u niej?
Andrzej wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
— Nie rozmawialiśmy za dużo. Przywitaliśmy się i tyle.
— Jest zamężna? — spytała Jagoda, czując ucisk w gardle.
— Nie wiem — w jego głosie zadźwięczało rozdrażnienie. — I mnie to nie obchodzi. Spotkaliśmy się, uśmiechnęliśmy i koniec. Co mnie to obchodzi?
Ale Jagoda widziała, iż nie był szczery. Jego słowa brzmiały jak usprawiedliwienie — nie tylko przed nią, ale i przed samym sobą. Zazdrość, niczym trucizna, rozlała się po jej żyłach. A jeżeli Krysia go odbierze? A jeżeli dawne uczucia znów wybuchną z całą mocą? Pamiętała, jak bardzo Andrzej kochał Krysię. To była prawdziwa, pochłaniająca wszystko miłość.
Andrzej, oczywiście, kłamał. Był ciekaw, jak potoczyło się życie byłej. I, prawdę mówiąc, ucieszył się, iż ją zobaczył. Coś wewnątrz niego drgnęło, gdy ich spojrzenia się spotkały. Nie, kochał Jagodę i ich córkę. Nie zamierzał robić nic, co mogłoby ją zasmucić. Ale nagle zdał sobie sprawę, iż z niecierpliwością wyczekuje kolejnego dnia pracy, by znów zobaczyć Krysię. Tylko porozmawiać, nic więcej. Czy w tym było coś złego?
Widząc niepokój Jagody, Andrzej spróbował ją uspokoić przed wyjściem:
— Postaram się wrócić dziś wcześniej, chyba wszystko ogarnąłem. Przygotujesz coś smacznego?
— Jasne — wymusiła uśmiech.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też — odpowiedziała Jagoda, ale jej głos zadrżał.
Gdy drzwi zamknęły się za Andrzejem, uśmiech znikł z jej twarzy. Nigdy nie mówił „kocham cię” przed wyjściem z domu. Czy to był zły znak? A może przeciwnie? Mówią, iż mężczyźni zaczynają okazywać więcej uczuć, gdy gryzie ich sumienie. Ta myśl nie dawała Jagodzie spokoju.
Spróbowała się odciągnąć, skupiając na córce, która właśnie się przebudziła. Ale niepokój nie ustępował.
W pracy Andrzej znów spotkał Krysię.
— Cześć, świetnie wyglądasz — uśmiechnęła się, a jej oczy błysnęły.
— Ty też — odparł, czując, jak coś ściska go w środku.
— Zjemy razem obiad? Pogadamy trochę.
— Czemu nie…
Andrzej wiedział, iż to nie tak powinno wyglądać. Powinien od razu postawić granice. Ale jednocześnie… Czy zwykły obiad z koleżanką z pracy to coś złego? Zatrzymali się w kawiarni, rozmawiając o wszystkim, jakby te siedem lat rozłąki nigdy nie istniało. Andrzej dowiedział się, iż Krysia nie wyszła za mąż, iż nie znalazła swojej drugiej połówki.
— Wiesz, po kilku latach żałowałam, iż się rozstaliśmy — przyznała. — Ale ty już byłeś zajęty.
— To ty mnie zostawiłaś — odparł z lekką urazą.
— No cóż, byłam głupia — zaśmiała się Krysia. — Dziś bym cię nie puściła.
W powietrzu zawisło napięcie. Emocje sięgały zenitu. Andrzej czuł, iż to nie była zwykła rozmowa. Dawno nie przeżywał takiego podniecenia. Jego miłość do Jagody była silna, ale jakaś… zwyczajna. Po narodzinach córki romantyzm zAndrzej nagle zrozumiał, iż najpiękniejsze marzenia to nie te, które się traci, ale te, które się pielęgnuje każdego dnia.