Teściowa niszczy nasze małżeństwo: dramat kobiety

newskey24.com 4 dni temu

Ta wojna ciągnie się już sześć lat, odkąd tylko pobrali się. Kinga i Krzysztof mają czteroletniego synka, Adasia, ale choćby teściowie go nie akceptują. Nie biorą go na ręce, nie dzwonią, żeby zapytać, co u wnuka. Kinga nie mogła zrozumieć, dlaczego zasłużyła na takie traktowanie. Nigdy nie dała powodu – nie była niemiła, nie kłóciła się, starała się być uprzejma. Ale problem był głębszy – Krzysztof ożenił się z nią, a nie z tą dziewczyną, którą teściowa wymarzyła sobie za synową.

Tamta dziewczyna miała na imię Weronika. Jadwiga nieustannie powtarzała, jaka to była mądra, piękna i z dobrego domu. „Ona byłaby idealną żoną dla mojego syna!” – mówiła, choćby gdy Kinga była w pobliżu. Reszta rodziny Krzysztofa tylko przytakiwała: „Ty, Kinga, przy Weronice choćby nie stałaś”. Kinga, która wychowała się w zwyczajnej rodzinie w małym miasteczku pod Poznaniem, czuła się upokorzona. Jej skromne pochodzenie stało się dla teściowej pretekstem do wiecznych docinków.

Krzysztof zdawał się nie zauważać tego gnębienia. „Nie przejmuj się – mówił – oni po prostu lubią się czepiać”. Ale dla Kingi jego słowa brzmiały jak zdrada. Jak można nie widzieć, kiedy twoją żonę obrażają wprost? Ostatnio coraz częściej jeździł do rodziców sam, wracając późno w nocy. „Sprawy rodzinne” – mruczał, unikając jej wzroku. Kinga czuła, jak między nimi rośnie mur, a jej cierpliwość topniała z każdym dniem.

Rodzina Krzysztofa nie przychodziła do nich, choć Kinga wielokrotnie ich zapraszała, próbując nawiązać kontakt. Nie gratulowali jej urodzin – ani telefonem, ani choćby wiadomością. Na rodzinne spotkania zapraszali tylko Krzysztofa, podkreślając: „To nie dla obcych”. Kinga, której nigdy nie zaakceptowali, czuła się jak intruz. Serce pękało jej, gdy Adaś pytał: „Dlaczego babcia nie chce się ze mną bawić?”. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, tylko przytulała go mocno, chowając łzy.

Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Kinga coraz częściej myślała o rozwodzie. Krzysztof jej nie bronił, nie próbował postawić rodziców do pionu. Posłusznie szedł za matką, jakby jej słowo było święte. Kinga czuła się samotna we własnym małżeństwie, a ten ból przeżerał ją od środka. „Jeśli on nie stanie po mojej stronie, nie dam rady tak żyć” – myślała, patrząc na śpiącego synka.

Nowy Rok stał się dla niej ostatnią kroplą. Postanowiła: jeżeli Krzysztof znów wyjedzie do rodziców, zostawiając ją i Adasia samych, spakuje rzeczy i odejdzie na dobre. „Nie pozwolę już deptać mojej godności” – powtarzała sobie, choć w głębi duszy wciąż miała nadzieję, iż mąż wybierze ją i syna.

Wigilię Krzysztof spędził wymijająco. „Jeszcze nie wiem, jak to ogarniemy” – burknął, nie patrząc na nią. Kinga milczała, ale jej determinacja rosła. Już widziała siebie, pakującą walizki, wyjeżdżającą z Adasiem do siostry w Lublinie, gdzie zawsze była witana z otwartymi ramionami. Tam nikt nie patrzył na nią z góry, nie nazywał obcą.

Wieczorem, w dzień przed Sylwestrem, Krzysztof wrócił późno. „Mama źle się czuje, musimy jutro do nich wpaść” – rzucił, nie podnosząc wzroku. Kinga poczuła, jak coś się w niej urywa. „A my? – spytała cicho. – My z Adasiem znowu się nie liczymy?”. Krzysztof milczał, a to milczenie było dla niej wyrokiem.

Nocą, gdy mąż spał, Kinga siedziała w kuchni, wpatrując się w migające za oknem lampki. Jej myśli były pogubione, ale jedno wiedziała na pewno – nie da rady już żyć w tym piekle. Rano, kiedy Krzysztof zbierał się do rodziców, w milczeniu pakowała rzeczy. „Gdzie jedziesz?” – zdziwił się, widząc walizkę. „Wychodzę – odparła spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. – Mam dość bycia obcą w twojej rodzinie. jeżeli ty nie potrafisz nas obronić, ja to zrobię sama”.

Krzysztof zdrętwiał, jego twarz zbladła. „Kinga, zaczekaj, pogadajmy” – zaczął, ale ona już trzymała Adasia za rękę i szła do drzwi. „Ty już dokonałeś wyboru” – rzuciła na odchodne. Drzwi zatrzasnęły się, zostawiając za sobą ciszę.

Kinga z Adasiem wyjechała do siostry. Pierwsze dni były ciężkie – ból po zdradzie męża i obojętności jego rodziny nie ustępował. Ale siostra i jej bliscy otoczyli ich opieką, i powoli Kinga zaczęła oddychać pełną piersią. Znalazła nową pracę, wynajęła mieszkanie i zapisała Adasia do przedszkola. Życie powoli się układało.

Po pół roku przyjechał Krzysztof. „Byłem w błędzie – powiedział, spuszczając wzrok. – Mama na mnie naciskała, a ja nie miałem siły się sprzeciwić. Chcę odzyskać naszą rodzinę”. Kinga patrzyła na niego, ale w jej sercu nie było już dawnego ciepła. „Zawiodłeś nas – odpowiedziała cicho. – Nie mogę ci już ufać”. Krzysztof odszedł, a ona, tuląc synka, zrozumiała jedno – podjęła słuszną decyzję. Jej nowe życie nie było łatwe, ale nie było w nim miejsca na upokorzenia. Po raz pierwszy od lat poczuła się wolna.

Idź do oryginalnego materiału