Teściowa niszczy nasze małżeństwo: dramat żony

twojacena.pl 1 tydzień temu

Ta wojna trwa już sześć lat, od samego początku ich małżeństwa. Olga i Artur mają syna, czteroletniego Jakuba, ale choćby teściowie go nie uznają. Nie biorą go na ręce, nie dzwonią, by zapytać, jak się ma wnuk. Olga nie rozumiała, na co zasłużyła. Nigdy nie dała powodu: nie była obraźliwa, nie kłóciła się, starała się być uprzejma. Powód był jednak głębszy – Artur ożenił się z nią, a nie z dziewczyną, którą teściowa marzyła widzieć jako synową.

Tamta dziewczyna miała na imię Kinga. Maria Janowa nie przestawała powtarzać, jaka to mądra, piękna, córka zamożnych rodziców. „Ona byłaby idealną żoną dla mojego syna!” – mówiła, nie krępując się obecności Olgi. Krewni męża wtórowali: „Ty, Olu, choćby nie stałaś obok Kingi”. Olga, wychowana w skromnej rodzinie w małym miasteczku pod Łodzią, czuła się upokorzona. Jej proste pochodzenie stało się dla teściowej pretekstem do niekończących się drwin.

Artur zdawał się nie zauważać tej przemocy. „Nie zwracaj uwagi – mówił – oni tylko szukają dziury w całym”. Ale dla Olgi jego słowa brzmiały jak zdrada. Jak można nie widzieć, gdy twoją żonę jawnie obrażają? Ostatnio coraz częściej wyjeżdżał sam do rodziców, wracając późno w nocy. „Sprawy rodzinne” – wymigiwał się, unikając jej wzroku. Olga czuła, jak między nimi rośnie ściana, a jej cierpliwość topniała z każdym dniem.

Rodzina Artura nigdy nie odwiedzała ich domu, choć Olga wielokrotnie zapraszała ich, próbując nawiązać kontakt. Nie gratulowali jej urodzin – ani telefonem, ani choćby wiadomością. Na rodzinne uroczystości zapraszali tylko Artura, podkreślając: „To nie dla obcych”. Olga, której nigdy nie przyjęli do rodziny, czuła się jak wyrzutek. Jej serce pękało, gdy Jakub pytał: „Dlaczego babcia nie chce się ze mną bawić?”. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, tylko przyciskała go do siebie, ukrywając łzy.

Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Olga coraz częściej myślała o rozwodzie. Artur jej nie bronił, nie próbował postawić rodziców do pionu. Posłusznie słuchał matki, jakby jej słowo było prawem. Olga czuła się samotna we własnym małżeństwie, a ten ból ją wyniszczał. „Jeśli on nie stanie po mojej stronie, nie dam rady tak żyć” – myślała, patrząc na śpiącego syna.

Nowy Rok stał się ostatnią kroplą. Postanowiła: jeżeli Artur znów wyjedzie do rodziców, zostawiając ją i Jakuba samych, spakuje rzeczy i odejdzie na zawsze. „Nie pozwolę już deptać mojej godności” – powtarzała sobie, choć głęboko w sercu miała nadzieję, iż mąż wybierze ją i syna.

Wigilię Artur spędził wymijająco. „Jeszcze nie wiem, jak świętować” – burknął, unikając jej spojrzenia. Olga milczała, ale jej determinacja rosła. Już widziała, jak pakuje walizki, jak wyjeżdża z Jakubem do siostry w Krakowie, gdzie zawsze była przyjmowana z ciepłem. Tam nikt na nią nie patrzył z góry, nie nazywał obcą.

Wieczorem, w dzień przed Sylwestrem, Artur wrócił późno. „Mama źle się czuje, musimy jutro do nich zajrzeć” – powiedział, nie patrząc na żonę. Olga poczuła, jak w środku wszystko się urywa. „A my?” – zapytała cicho. „Z Kubą znowu się nie liczymy?” Artur milczał, a to milczenie było dla niej wyrokiem.

Nocą, gdy mąż spał, Olga siedziała w kuchni, wpatrując się w migające za oknem lampki. Myśli plątały się w jej głowie, ale jedno było jasne – nie może dłużej żyć w tym piekle. Rano, gdy Artur szykował się do rodziców, ona w milczeniu pakowała rzeczy. „Gdzie się wybierasz?” – zdziwił się, zauważając walizkę. „Wychodzę” – odpowiedziała spokojnie, patrząc mu w oczy. „Mam dość bycia obcą w twojej rodzinie. jeżeli nie potrafisz nas obronić, zrobię to sama”.

Artur zbladł. „Olu, zaczekaj, pogadajmy” – zaczął, ale ona już złapała Jakuba za rękę i ruszyła do drzwi. „Ty dokonałeś wyboru” – rzuciła na odchodne. Drzwi zatrzasnęły się, zostawiając za sobą ciszę.

Olga z Kubą wyjechała do siostry. Początki były trudne – ból po zdradzie męża i obojętności jego rodziny nie odpuszczał. Ale siostra i jej rodzina otoczyli ich troską, i powoli Olga odzyskiwała oddech. Znalazła nową pracę, wynajęła mieszkanie i zapisała Jakuba do przedszkola. Życie stopniowo wracało na adekwatne tory.

Pół roku później Artur do niej przyjechał. „Miałeś rację” – powiedział, spuszczając wzrok. „Mama nade mną dominowała, a ja nie umiałem się jej przeciwstawić. Chcę odbudować naszą rodzinę”. Olga patrzyła na niego, ale w jej sercu nie było już dawnych uczuć. „Zawiodłeś nas – odpowiedziała cicho. – Nie mogę ci ufać”. Artur odszedł, a ona, przytulając syna, zrozumiała, iż podjęła słuszną decyzję. Jej nowe życie było trudne, ale nie było w nim miejsca na upokorzenia. Po raz pierwszy od lat poczuła się wolna.

Idź do oryginalnego materiału