Teściowa niszczy nasze małżeństwo: opowieść pełna dramatów

twojacena.pl 4 dni temu

Ta wojna sięgała już sześciu lat, od początku ich małżeństwa. Sylwia i Bartek mieli syna, czteroletniego Kacpra, którego choćby teściowie nie uznawali. Nie brali go na ręce, nie dzwonili, by zapytać, jak się miewa wnuk. Sylwia nie rozumiała, na co zasłużyła. Nigdy nie dała powodu: nie była niemiła, nie kłóciła się, starała się być uprzejma. Ale przyczyna była głębsza – Bartek ożenił się z nią, a nie z tą dziewczyną, którą teściowa marzyła widzieć jako synową.

Tamta dziewczyna miała na imię Weronika. Helena Nowak nie ustawała w opowiadaniu, jaka to mądra, piękna, córka zamożnych rodziców. „Oto prawdziwa żona dla mojego syna!” – mówiła, nie krępując się obecności Sylwii. Krewni męża wtórowali: „Ty, Sylwio, przy Weronice choćby nie stałaś”. Sylwia, która wychowała się w zwykłej rodzinie w małym miasteczku pod Białymstokiem, czuła się upokorzona. Jej skromne pochodzenie stało się dla teściowej pretekstem do niekończących się drwin.

Bartek wydawał się ślepy na tę sytuację. „Nie przejmuj się – mówił – po prostu się czepiają”. Ale dla Sylwii jego słowa brzmiały jak zdrada. Jak można nie widzieć, kiedy twoją żonę obrażają wprost? Ostatnio coraz częściej jeździł do rodziców sam, wracając późną nocą. „Sprawy rodzinne” – mruczał, unikając jej wzroku. Sylwia czuła, jak między nimi rośnie mur, a jej cierpliwość topniała z każdym dniem.

Rodzina Bartka nie odwiedzała ich, choć Sylwia nie raz ich zapraszała, próbując nawiązać kontakt. Nie gratulowali jej urodzin – ani telefonem, ani choćby wiadomością. Na rodzinne święta zapraszali tylko Bartka, podkreślając: „To nie dla obcych”. Sylwia, której nigdy nie zaakceptowali, czuła się jak intruz. Serce pękało jej, gdy słyszała, jak Kacper pytał: „Dlaczego babcia nie chce się ze mną bawić?” Nie wiedziała, co odpowiedzieć, tylko przytulała go mocniej, chowając łzy.

Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Sylwia coraz częściej myślała o rozwodzie. Bartek jej nie bronił, nie próbował postawić rodziców do pionu. Posłusznie słuchał matki, jakby jej słowo było święte. Sylwia czuła się samotna we własnym małżeństwie, a ten ból toczył ją od środka. „Jeśli nie stanie po mojej stronie, nie wytrzymam” – myślała, patrząc na śpiącego syna.

Wigilia stała się ostatnią kroplą. Postanowiła – jeżeli Bartek znów wyjedzie do rodziców, zostawiając ją i Kacpra samych, spakuje rzeczy i odejdzie na dobre. „Nie pozwolę już deptać mojej godności” – powtarzała sobie, choć w głębi duszy miała nadzieję, iż mąż wybierze ją i syna.

W przedświąteczny wieczór Bartek, jak zwykle, był wymijający. „Jeszcze nie wiem, jak będziemy świętować” – burknął, nie patrząc na nią. Sylwia milczała, ale jej determinacja rosła. Już widziała, jak pakuje walizki, jak wyjeżdża z Kacprem do siostry w Łodzi, gdzie zawsze witano ją z otwartymi ramionami. Tam nikt nie patrzył na nią z góry, nie nazywał obcą.

Wieczorem, w dzień przed Wigilią, Bartek wrócił późno. „Mama się źle czuje, musimy jutro do nich zajrzeć” – powiedział, nie podnosząc wzroku. Sylwia poczuła, jak coś w niej pęka. „A my?” – spytała cicho. „My z Kacprem znowu się nie liczymy?” Bartek milczał, a to milczenie było dla niej wyrokiem.

Nocą, gdy mąż spał, Sylwia siedziała w kuchni, wpatrując się w migające za oknem lampki. Myśli wirowały, ale jedno było jasne – nie może dłużej żyć w tym piekle. Rano, gdy Bartek szykował się do rodziców, ona w milczeniu pakowała rzeczy. „Gdzie się wybierasz?” – zdziwił się, zauważając walizkę. „Wychodzę – odparła spokojnie, patrząc mu w oczy. – Mam dość bycia obcą w twojej rodzinie. jeżeli nie potrafisz nas obronić, ja to zrobię”.

Bartek zastygł, jego twarz zbladła. „Sylwia, zaczekaj, porozmawiajmy” – zaczął, ale ona już wzięła Kacpra za rękę i skierowała się do drzwi. „Ty już dokonałeś wyboru” – rzuciła na odchodne. Drzwi zatrzasnęły się, zostawiając za sobą ciszę.

Sylwia z Kacprem wyjechali do siostry. Z początku było ciężko – ból po zdradzie męża i obojętności jego rodziny nie ustępował. Ale siostra i jej rodzina otoczyli ich opieką, i powoli Sylwia zaczęła oddychać lżej. Znalazła nową pracę, wynajęła mieszkanie i zapisała Kacpra do przedszkola. Życie powoli się układało.

Pół roku później Bartek przyjechał. „Nie miałem racji – powiedział, spuszczając wzrok. – Mama naciskała, a ja nie umiałem się jej przeciwstawić. Chcę odzyskać naszą rodzinę”. Sylwia patrzyła na niego, ale w jej sercu nie zostało już dawne ciepło. „Zawiodłeś nas – cicho odpowiedziała. – Nie potrafię ci zaufać”. Bartek odszedł, a ona, przytulając syna, zrozumiała – podjęła adekwatną decyzję. Jej nowe życie było trudne, ale nie było w nim miejsca na upokorzenia. Po raz pierwszy od lat poczuła się wolna.

Idź do oryginalnego materiału